21 paź 2013

Carrie - recenzja filmowa

Tytuł: Carrie
Gatunek: dramat, horror
Produkcja: USA
Reżyseria: Kimberly Peirce
Scenariusz: Roberto Aguirre-Sacasa,
Lawrence D. Cohen
Ocena: 5.5
Dawno nie byłam w kinie.. Oj, jak ja dawno nie byłam w kinie. A z przyjaciółką? To już chyba całe wieki minęły. Wpadł mi więc do głowy spontaniczny pomysł na wypad do kina. Oczywiście, najpierw zmusiłam przyjaciółkę, żeby się zgodziła, nie wiedząc na jaki film idziemy, ponieważ za horrorami ona nie przepada. Ok, wszystko zaklepane. Seans 15.10, film: Carrie. Zaraz, zaraz. Czy tego filmu już nie było? A był, był, to znaczy jest, starsza wersja z roku 1976r. , którą też miałam okazję oglądać. Ale dziś na tapecie mamy tę nowszą wersję (premiera miała miejsce 18.10.2013r.) i postaram się Wam przedstawić moje wrażenia po obejrzeniu tego filmu. "Recenzja" ta pewnie nie wypadnie profesjonalnie, ale liczy się przekaz.

Jest, a raczej była, nastolatka. Carrie. Dziewczyna skrzywdzona nie tyle przez los, co przez matkę, która znacznie ogranicza wszystkie sfery życia swojej córki. Głęboko wierząca Margaret White wymaga od córki wręcz niemożliwego. Kontroluje ją na każdym kroku i chce wybawić dziewczynę od grzechu... kiedy ta dostaje swojej pierwszej miesiączki. Życie Carrie utrudniają też utrudnione stosunki z ludźmi ze szkoły, a szczególnie z jedną dziewczyną... Chris.
Na szczęście nastolatka ma i życzliwych jej ludzi. Jej trenerka, Sue i jej chłopak, który nie wiadomo dlaczego zaprasza ją na bal. Czy wszystko nareszcie idzie ku lepszej drodze? Chyba nic nie może zepsuć tak pięknego wieczoru, balu ostatnich klas. Nie może, prawda?




Z jednej strony ten film mi się podobał, bardzo podobał, bardzo, bardzo podobał, ale... ale jak na horror to był słaby. Owszem - dramat, ok, ale horror wyszedł z tego kiepski. Chociaż dla kogoś, kogo łatwo, bardzo łatwo, przestraszyć, może on być filmem grozy pierwsza klasa, ale dla mnie taki nie był. Nie bałam się... no, prawie w ogóle.
Sam pomysł na książkę, jak i na zekranizowanie jej, jest genialny. Nie jest to utarty, powielany schemat, a coś nowego. To nic, że jest to druga ekranizacja Carrie, Wy i tak będziecie odbierać to jak coś zupełnie nowego, świeżego.
Na początku miałam pewne wątpliwości, czy warto iść do kina na film, który już się widziało. Ale stwierdziłam, że warto. Co prawda akcja ta sama, wątki też, ale gra aktorska nowa, twarze inne, świnki słodsze i bardziej umorusane.



Co by Wam tu jeszcze powiedzieć...
Chloe Grace Moretz spisała się w roli głównej fenomenalnie. Świetnie odegrała zagubioną dziewczynę, która nawet nie wie, jaką ma w sobie moc. Jak niebezpieczną ma w sobie moc...
W roli obłąkanej matki, chcącej zabić własne dziecko tuż po urodzeniu i wiele lat potem, wystąpiła Julianne Moore, której nazwisko na pewno kojarzycie. Jest to moja ulubiona z postaci w tym filmie. Zaraz za Carrie i Sue. Widać było, że czuje tę rolę i grała naprawdę wiarygodnie.

Mam wrażenie, że film oprócz przerażenia nas, ma spełnić jeszcze jedno zadanie. Ma uświadomić nam, że istnieją też ciemne strony wiary. Że istnieją pewne granice... Chociaż mogą się tutaj ze mną nie zgodzić osoby głęboko wierzące, które z łatwością zabiłyby noworodka dlatego, że powstał z grzechu. Cóż, ja osobą głęboko wierzącą nie jestem, dlatego moim zdaniem, że tak kolokwialnie się wyrażę, jest to przegięcie pały (jeszcze raz przepraszam za wyrażenie).



Podsumowując, pragnę serdecznie zaprosić Was do obejrzenia tego filmu. Nawet, jeśli widzieliście już starszą wersję, czytaliście książkę - tym lepiej! Macie z czym porównywać i wyrobić sobie własną opinię. Bo to ważne jest, żeby mieć swoją opinię, a nie błądzić po tym świecie, jak baran za stadem.
Gdybym miała pieniądze i nie byłoby mi szkoda ich wydawać, to poszłabym na ten film jeszcze raz. Naprawdę. Bardzo mi się podobał i mojej przyjaciółce chyba też. Co prawda koszmarów nocnych nie miałam, ale nie to przesądza o tym, czy film był straszny. A uwierzcie, że ten był straszny, ale nie ze strony sił nadprzyrodzonych, a ze strony społecznej przedstawionych wydarzeń. Tak więc, serdecznie Was zachęcam do obejrzenia Carrie i przepraszam za ten pseudo recenzyjny bełkot. 

9 komentarzy:

  1. Ekranizacji jeszcze nie obejrzałam i nie wiem czy chcę obejrzeć... Książkę czytałam, ale nie uważam, że była na tyle interesująca by wybierać się na nią do kina... może zapoznam się z nią w domu przed tv, ale nie w kinie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy jakie na kimś książka wywarła wrażenie. Jeśli Tobie się nie podobała aż tak bardzo, to masz rację - niepotrzebnie zmarnowałabyś pieniądze na kino :)

      Usuń
  2. Nie czytałam książki ale o Kingu wiele słyszałam :-) na pewno się skuszę i na wersję papierową i ekranizacje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie Cię do tego zachęcam. Zrób to jak najszybciej! :)

      Usuń
  3. Zazdroszczę ci, moje miasto jest tak zacofane, ze tego filmu jeszcze nie daja, ale na pewno obejrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może najpierw obejrzyj tę starszą wersję, wydaje mi się, że tak będzie lepiej. I sprawdź np. na zalukaj.tv czy nie ma tam już najnowszej "Carrie" :)

      Usuń
  4. Czytałam książkę i oglądałam film, ale w starej wersji. Według mnie wyszło całkiem nieźle, ale nie wiem czy skuszę się na nowszą ekranizację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze możesz ją obejrzeć w internecie, niekoniecznie musisz iść do kina :))

      Usuń
  5. Twój opis z początku brzmiał jak zapowiedz typowej młodzieżówki, a tu proszę :D
    O "Carrie" oczywiście słyszałam, ale nie miałam okazji jeszcze przeczytać. Horrory lubię, więc trochę szkoda, że mało strachu w tej akurat ekranizacji, ale tak czy inaczej na pewno obejrzę. Nie wiem czy akurat w kinie, ale poważnie się nad tym zastanowię :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...