30 kwi 2013

Podsumowanie miesiąca - kwiecień

Koniec kwietnia. Teraz maj, miesiąc matur. Kwiecień pod względem czytelniczym nie wypadł źle. Przeczytałam dość dużo, ale nie wszystko udało mi się zrecenzować. Na recenzję czekają trzy książki, więc w najbliższym czasie oczekujcie recenzji. do soboty bądź niedzieli, mogę być mniej aktywna na Waszych blogach (na swoim postaram się dodać recenzję). Jednak postaram się, żebyście tego za bardzo nie odczuli.
W tamtym miesiącu minął rok istnienia mojego bloga, ale podsumowania zostają takie same. Co miesiąc, krótkie podsumowanie.
Teraz trochę cyferek...

Liczba książek przeczytanych: 8 (Rok w Poziomce, Pogoń za duchami, Gwiazd naszych wina, Romeo i Julia, Dom na plaży, W imię miłości, Grzech aniołów Osaczona)
Liczba książek zrecenzowanych: niestety tylko 3. w najbliższym czasie spodziewajcie się recenzji Domu na plaży, Grzechu aniołów i Osaczonej, dokładnie w tej kolejności
Przeczytanych stron: 1984, dziennie ok. 66
Obserwatorów mam 82, w tym miesiącu doszedł 1
Liczba wyświetleń stron: 13694, w tym miesiącu 350
Liczba komentarzy: 606 

Cóż, tak jak mówiłam - nie jest źle. Przeczytałam sporo książek, jak na szkolny miesiąc. Gorzej z recenzjami, ale postaram się to w najbliższym czasie nadrobić, bo aż mam wyrzuty sumienia.
Chciałabym jeszcze tylko przypomnieć o kąciku dyskusyjnym Polubić poniedziałki, czyli Drrim dyskutuje, w którym to od Was zależy, kiedy on w końcu wystartuje! Noszę się z zamiarem otwarcia tego kącika już od początku miesiąca, ale chętnych mało. Przypominam, że jeśli zgłosi się pięć osób, z którymi będę mogła nawiązać dyskusję, akcja ruszy od najbliższego poniedziałku. Proszę więc o wyrażenie chęci udziału pod tym postem, bo nie chciałabym dyskutować sama ze sobą.
Dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze. :)

23 kwi 2013

W imię miłości - Jodi Picoult

Tytuł: W imię miłości
Autor: Jodi Picoult
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 390
Ocena: 6/6
Jako zastępca prokuratora Nina Frost prowadzi postępowania w najtrudniejszych sprawach dotyczących przemocy wobec dzieci. Wie z doświadczenia, że aby  skutecznie poruszać się po tym polu minowym, musi okazywać współczucie ofiarom, zaciekle walczyć o sprawiedliwość, ale jednocześnie zachowywać dystans. Kiedy jednak Nina i jej mąż odkrywają, że ich pięcioletni syn, Nathaniel, padł ofiarą molestowania seksualnego, o żadnym dystansie nie może być już mowy. Nagle znika bariera między życiem zawodowym a prywatnym, a to, co do tej pory wydawało się proste i oczywiste, ulega całkowitemu przewartościowaniu. Ogarnięta rozpaczą i niepohamowanym gniewem, Nina rozpętuje wojnę, w której może stracić wszystko, co dla niej najcenniejsze.

Niesłuszne oskarżenia. Paskudne zbrodnie, budzące odrazę i niesmak w każdym człowieku. Niechlubne oszustwa, zdrady, trudne relacje rodzinne. Tematyka, jaką Jodi Picoult porusza w swoich książkach, nie należy do najłatwiejszych. Jednak sposób w jaki o nich pisze, zdaje się nie wzbudzać kontrowersji.
Właśnie takich pisarzy się szanuje, czuje się do nich sympatię. Traktują o poważnych dla człowieka sprawach, ale robią to w niesamowicie delikatny i taktowny sposób. Niejednokrotnie nawet nie odczuwamy powagi danej sytuacji, która ma miejsce w książce.
Właśnie za to cenię Jodi Picoult. Za to, że czytam o gwałtach i molestowaniu małych dzieci, ale z przyjemnością zagłębiam się w tę lekturę. Nie, nie czerpię przyjemności z krzywdy małych dzieci, żeby to było jasne. Chodzi mi o styl, jakim posługuje się autorka. Prosty język, który potrafi zrozumieć każdy. Bez zbędnych, rozwlekłych opisów, nudzących Czytelnika. Wartka akcja, niepozwalająca na ani odrobinę znużenia. Dobrze przedstawienie, dobrze wykreowani bohaterowie, o których wiemy wszystko, co powinniśmy wiedzieć. Począwszy od upodobań kulinarnych po markę bielizny, jaką noszą. Te wszystkie elementy składają się na świetną powieść, jaką jest W imię miłości.

Problematyką tej książki jest molestowanie seksualnego dzieci. Temat trudny, ale trzeba przez niego przebrnąć. Molestowanie zmienia psychikę dziecka na bardzo długi czas, nierzadko bywa, że nawet na zawsze. Co wtedy robi zrozpaczona matka? Pluje sobie w brodę, że nie zapewniła dziecku odpowiedniej opieki, bezpieczeństwa. Ale co może matka, nieświadoma sytuacji, w której jej syn/córka wykorzystywane jest przez osobę zaufaną, członka rodziny, niejednokrotnie ojca lub w odwrotnej sytuacji, matkę czy nawet duchownego?! Jak po czymś takim można zaufać ludziom? Co z sobą zrobić? Wziąć sprawy w swoje ręce ze świadomością, że wymiar sprawiedliwości odpowiednio nie ukarałby sprawcy. Tak również postępują matki. Zaślepione obowiązkiem, jakim jest zabezpieczenie dziecka, są gotowe zabić oprawcę. A co, jeśli zabiją niewłaściwą osobę? Jeśli podejrzenia są mylne, a dziecko nie potrafi precyzyjnie wskazać sprawcy? Wtedy świat takiej kobiety wali się. Zza krat więzienia na pewno odpowiednio nie zaopiekuje się dzieckiem, a osoba, które je skrzywdziła wciąż jest na wolności.
Właśnie w podobnej sytuacji postawiona zostaje matka Nathaniela, kobieta ambitna, nie raz przedkładająca obowiązki zawodowe, ponad opiekę nad dzieckiem czy relacje rodzinne. Mimo to, w sytuacji zagrożenia dobra syna, potrafi wykazać się determinacją by przywrócić mu spokojne życie z dala od gabinetu psychoterapeuty.
Nie jestem matką, jestem na to za młoda, ale bez problemy utożsamiłam się z Niną Frost. Poczułam z nią więź, tak, jak poczułam więź z Nathanielem. Wiem, że gdybym była na miejscu Niny, postąpiłabym podobnie. Nie pozwoliłabym, żeby osoba, która skrzywdziła moje dziecko, chodziła bezkarnie po ulicy.
Myślę, że wiele kobiet, matek czy nie, znalazłoby w osobie Niny cząstkę siebie. I chyba właśnie o to chodzi w tej książce. O utożsamienie się z matką Nathaniela, o postawienie się w jej sytuacji, a nie o rzucanie oskarżenia nie znając motywów zbrodni. Takie zachowanie, jest największym błędem ludzkości.

Nie osądzaj mnie, chciałabym powiedzieć. Nie osądzaj, póki nie spojrzysz na świat z mojej obecnej perspektywy. Jesteśmy w takim stopniu silni i nieugięci, w jakim pozwalają nam na to nasze najdrobniejsze słabości, a one potrafią być doprawdy niewyobrażalnie małe - jak długość rzęsy śpiącego dziecka czy obwód niemowlęcej rączki. Życie ludzkie może w mgnieniu oka ulec zmianie; również w mgnieniu oka, jak się okazuje, mogą lec w gruzach najbardziej niezłomne zasady.

Teraz może nieco o stronie technicznej książki. Pisałam już we wstępie, że bohaterowie są świetnie wykreowani, a akcja, mimo iż nie jest to powieść sensacyjna czy kryminalna, toczy się szybko.
Wspominałam także, że język i styl, jakim posługuje się Jodi PIcoult jest prosty, klarowny i zrozumiały dla każdego. Delikatnie porusza drastyczne tematy, ale nie boi się ich. Widać to po ilości szczegółów, jakimi częstuje każdego, kto sięgnie po jej książki.
Ciekawym zabiegiem, jaki został tu wprowadzony, jest podział rozdziału na części, których narratorami są różne osoby. Matka Nathaniela, jej przyjaciel, mąż czy też sam Nathaniel. Pozwala nam to lepiej przyjrzeć się każdej z sytuacji, poznać różne jej aspekty i zaznajomić się z poszczególnymi bohaterami.

Podsumowując. Nie jest to moja pierwsza, ale i nie ostatnia książka Jodi Picoult po jaką sięgam. Serdecznie polecam każdemu, kto jeszcze nie miał przyjemności z tą autorką, ale i tym osobom, które ją już poznały.
Nie zawiedziecie się, jeśli cenicie tego typu książki.

Książka dostępna w księgarni Gandalf

Recenzja  bierze udział w wyzwaniu Przeczytam tyle, ile mam wzrostu

16 kwi 2013

Gwiazd naszych wina - John Green

Tytuł: Gwiazd naszych wina
Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las
Ilość stron: 312
Ocena: 3.5/6
Co napisać o książce, którą zrecenzowało już mnóstwo osób, a w większości były to recenzje pozytywne? Czy kolejny tekst na ten sam temat wniesie coś nowego? Czy może trafi się w końcu jakaś negatywna opinia, która i tak zostanie przysłonięta tysiącem innych, których autorom książka się podobała?Można by powiedzieć książka bez wad. Ale czy na pewno?

„Panie, daj mi siłę, abym zmienił to, co zmienić mogę; daj mi cierpliwość, abym zniósł to, czego zmienić nie mogę, i daj mi mądrość, abym odróżnił jedno od drugiego.”

Hazel ma szesnaście lat, a jednym z nieodłącznych elementów jej życia jest aparat tlenowy o imieniu Philip. odkąd trzy lata temu zachorowała na raka, nie chodzi do szkoły, spędzając dni głównie na czytania i oglądaniu America's Next Top Model. Jednak gdy na spotkaniu grupy wsparcia dla chorej młodzieży poznaje Augustusa, w jej życiu następuje zwrot 0 180 stopni. Czeka ją podróż, nieoczekiwana i wytęskniona zarazem, w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania: czym są choroba i zdrowie, co znaczy życie i śmierć, jaki ślad człowiek może po sobie zostawić na świecie.

 „- Jestem granatem - powtórzyłam. - Chcę trzymać się z dala od ludzi, czytać książki, rozmyślać i spędzać czas z wami, ponieważ i tak nie mogę zrobić nic, żeby was nie zranić. Jesteście zbyt zaangażowani, więc pozwólcie mi po prostu żyć tak, jak chcę, dobrze? Nie mam depresji. Nie muszę nigdzie wychodzić. I nie mogę być typową nastolatką, ponieważ jestem granatem.”

Książka na pewno nie podejmuje łatwej dla młodego Czytelnika, wątpię czy nawet dla dorosłego taka jest, tematyki. Mowa to o
chorobie, chorobie jaką jest rak. Potworna choroba, która z każdym rokiem zabiera ze sobą przerażającą liczbę ludzi. Sieje spustoszenie w naszym organizmie i nie pozwala na normalne funkcjonowanie. I właśnie z takim ograniczeniem spotyka się Hazel, główna bohaterka. Dnie spędza czy czytaniu swojej ulubionej książki czy oglądaniu America's Next Top Model. Zrezygnowała z uczestnictwa w grupie wsparcia, która przygnębiała ją jeszcze bardziej. Jednak jeden dzień, w którym na spotkaniu się pojawiła, odmienił resztę życia, jaka jej pozostała.
Hazel to inteligentna młoda dziewczyna, można powiedzieć filozofka. Bo kto nie zastanawiałby się nad sensem życia, budząc się z myślą, że to właśnie ten dzień może być jego ostatnim? Mimo iż była to niejako oznaka dojrzałości u (szesnastoletniej!) bohaterki, niesamowicie mnie ona irytowała. Moim zdaniem, było to robienie z niej dorosłej osoby na siłę. Niestety, nie jest to pierwsza pozycja, w której pojawia się taka sytuacja. Miałam z nią do czynienia przy okazji lektury Niebo jest wszędzie, która podejmowała równie drażliwy temat co rak. W której nastoletnia bohaterka wykazywała się niezwykłą dojrzałością intelektualną, która mnie tak bardzo denerwuje.
Takim samym, jak Hazel, nastolatkiem, jedynie o rok starszym, jest Augustus. Chłopak, którego dziewczyna poznała na spotkaniu grupy wsparcia. To, że bohaterowie zostaną parą jest oczywiste. Zakochują się w sobie, spędzają razem czas, zachwycają się tą samą książką. Wszystko to - no może oprócz książki - już gdzieś było! I to co autor chciał wyrazić tematyką książki, można jeszcze uznać za oryginalne, ale relacje głównych bohaterów, jak dla mnie, są już oklepane. Nie powiem, każda miłość, na swój sposób, jest oryginalna. Jednak tutaj wydawała mi się ona... przesłodzona? Nie wiem czy jest to dobre słowo określające uczucia dwóch osób chorych na raka, ale mam nadzieję, że czytając tę recenzję, zrozumiesz o co mi chodzi.

 „-Nie zabijają, dopóki ich nie zapalisz - powiedział, kiedy samochód zatrzymał się przy nas. - A ja nigdy żadnego nie zapaliłem. Widzisz, to metafora: trzymasz w zębach czynnik niosący śmierć, ale nie dajesz mu mocy, by zabijał.”

Wspominałam już, że temat, jaki autor porusza w książce, do najłatwiejszych nie należy. Trzeba przyznać, że podjął duże wyzwanie pisząc o tak ważnych sprawach. Nie wiem czy pisał ku pokrzepieniu serc ludzi chorujących na raka? Czy po to, żeby pokazać, iż marzenia się spełniają? Tego nie wiem, niech każdy Gwiazd naszych wina wydaje mi się być bezosobowa. Wątpię, czy na długo pozycja zostanie w mojej pamięci. Nie dostrzegłam w niej nic nowego, nie nauczyłam się niczego. Wiem, że nie wszystkie książki służą ku temu, ale po tej spodziewałam się czegoś więcej.
zinterpretuje tę książkę według swoich upodobań. Nie chcę niczego narzucać, jednak muszę przyznać, że się zawiodłam. Akcja niby toczy się cały czas, jednak jest tak, jakby nie było jej wcale. Teraz, po lekturze i po czasie, który od przeczytania minął,

 „Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w konstelacje.”

Mam też pewną zagwozdkę, która nie daje mi spokoju. Mimo tych minusów, które wymieniłam w akapicie wyżej, pochłonęłam tę książkę bardzo szybko. Z zamiarem przeczytania kilku pierwszych stron usiadłam wieczorem, a za nim się spostrzegłam dobiłam do strony setnej. Następnego dnia książkę skończyłam. Nie wiem tylko czy jest to zasługa stylu, jakim posługuje się autor, prostym i klarownym dla młodzieży, czy wielkością czcionki, która sprzyja szybkiemu czytaniu.

 „Nie masz wpływu na to, że ktoś cię zrani na tym świecie, staruszku, ale masz coś do powiedzenia na temat tego, kim ta osoba będzie. Podoba mi się mój wybór.”

Słowem końca chcę powiedzieć, że na książce się zawiodłam. Szanuję zamiar autora, napisanie książki poruszającej drażliwy temat, jednak spodziewałam się czegoś więcej.
Z czystej ciekawości sięgnę po inne książki Johna Greena, ponieważ mam nadzieję, że inne wyszły mu lepiej.

Książka dostępna w księgarni Gandalf

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Przeczytam tyle, ile mam wzrostu

9 kwi 2013

Pogoń za duchami - Tatiana Polakova

Tytuł: Pogoń za duchami
Autor: Tatiana Polakova
Wydawnictwo: Świat Książki
Ilość stron: 255
Ocena: 5/6
Książki, które porównuje się do znanych i popularnych powieści rzadko na to zasługują. Nieczęsto zdarza się książka, w tym przypadku kryminał, który zasługuje na porównanie do powieści Joanny Chmielewskiej czy Agaty Christie.
W tym przypadku nie jest inaczej, ale to jedyny błąd popełniony przy pisaniu tej książki, który jest widoczny gołym okiem. W większości przeważają jednak plusy.

Żeńka, dziennikarka, i jej przyjaciółka Anfisa, autorka kryminałów, przyjeżdżają do zamku wybudowanego na wyspie na środku jeziora. Zaprosił je właściciel posiadłości, który zlecił Żeńce napisanie swojej biografii. Zaczynają jednak ginąć ludzie, a podziemia zamku kryją upiorne tajemnice...

Kolejne spotkanie z Tatianą Polakovą nie okazało się wcale gorsze od poprzedniego.
Znowu te same bohaterki, Żeńka i Anfisa, które tym razem wybierają się na wyspę, aby tam zrelaksować się (w przypadku Anfisy) i napisać biografię pewnego osobliwego, starszego pana (Żeńka).
Dom, w którym miały mieszkać przerósł ich wszelkie oczekiwanie. Był to prawdziwy zamek, w którym działy się tajemnicze rzeczy, co nie uszło uwadze przyjaciółek.
Główne bohaterki wkraczają do akcji, chcąc wyjaśnić tajemnicze zjawiska mające miejsce w domu.
Dociekliwa Żeńka dzieli swój czas pomiędzy pracę, którą jest pisanie biografii właściciela domu, Lwa Nikołajewicza, i prywatne śledztwo. W między czasie zakochuje się jeszcze  w Olegu, przyjacielu pana domu. Doprawdy zapracowana dziewczyna. Żywiołowa, energiczna, spontaniczna i przede wszystkim wolna.
Zupełnym jej przeciwieństwem jest Anfisa. Ustatkowana, spokojna, nie działająca impulsywnie. Ogień i woda, a jednak tak świetnie się dogadują. Dwie przyjaciółki gotowe skoczyć za sobą w ogień. Razem rozwiązały już kilka tajemniczych spraw, które przyciągają jak magnesy.
I nie inaczej jest w tym przypadku. Ich rekreacyjny pobyt na wyspie zamienia się w serię morderstw, których nie potrafią logicznie wyjaśnić.

Fabuła Pogoni za duchami jest podobna do Niewidzialnego obiektu chodzącego, który miałam już okazję recenzować. Niezobowiązujący urlop, w czasie którego mają miejsce "nadprzyrodzone" zjawiska i dziwne zbiegi okoliczności. Ale kto, jak nie Anfisa i Żeńka, sobie z tym poradzi?

Pod względem technicznym nie mam książce nic do zarzucenia. Literówka przytrafiła mi się jedna, więc nie jest źle.
Nie zawiodłam się na szacie graficznej, które znowu przyciąga wzrok. Jak w Niezidentyfikowanym... jest ona rysunkowa, ale nie rysunkowa, jak jest w książeczkach dla dzieci. Odwołuje się do treści książki, podobnie zresztą jak tytuł, który naprowadza nas już na fabułę i przygotowuje na to, czego mamy się spodziewać.
Język lekki i prosty, zrozumiały dla każdego Czytelnika pozwala na dosłowne pochłonięcie powieści.

I tym razem nie zawiodłam się na książce Tatiany Polakovej. Mimo iż do Agaty Christie czy Joanny Chmielewskiej trochę brakuje - więcej brakuje do tej pierwszej niż do drugiej - to nie można narzekać. Lekki kryminał, przy którym miło spędzimy czas i nawet się trochę pośmiejemy, bo nie można zapomnieć o humorze zawartym w tej pozycji.

Książka dostępna w księgarni Gandalf


Recenzja bierze udział w wyzwaniu Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...