16 kwi 2013

Gwiazd naszych wina - John Green

Tytuł: Gwiazd naszych wina
Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las
Ilość stron: 312
Ocena: 3.5/6
Co napisać o książce, którą zrecenzowało już mnóstwo osób, a w większości były to recenzje pozytywne? Czy kolejny tekst na ten sam temat wniesie coś nowego? Czy może trafi się w końcu jakaś negatywna opinia, która i tak zostanie przysłonięta tysiącem innych, których autorom książka się podobała?Można by powiedzieć książka bez wad. Ale czy na pewno?

„Panie, daj mi siłę, abym zmienił to, co zmienić mogę; daj mi cierpliwość, abym zniósł to, czego zmienić nie mogę, i daj mi mądrość, abym odróżnił jedno od drugiego.”

Hazel ma szesnaście lat, a jednym z nieodłącznych elementów jej życia jest aparat tlenowy o imieniu Philip. odkąd trzy lata temu zachorowała na raka, nie chodzi do szkoły, spędzając dni głównie na czytania i oglądaniu America's Next Top Model. Jednak gdy na spotkaniu grupy wsparcia dla chorej młodzieży poznaje Augustusa, w jej życiu następuje zwrot 0 180 stopni. Czeka ją podróż, nieoczekiwana i wytęskniona zarazem, w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania: czym są choroba i zdrowie, co znaczy życie i śmierć, jaki ślad człowiek może po sobie zostawić na świecie.

 „- Jestem granatem - powtórzyłam. - Chcę trzymać się z dala od ludzi, czytać książki, rozmyślać i spędzać czas z wami, ponieważ i tak nie mogę zrobić nic, żeby was nie zranić. Jesteście zbyt zaangażowani, więc pozwólcie mi po prostu żyć tak, jak chcę, dobrze? Nie mam depresji. Nie muszę nigdzie wychodzić. I nie mogę być typową nastolatką, ponieważ jestem granatem.”

Książka na pewno nie podejmuje łatwej dla młodego Czytelnika, wątpię czy nawet dla dorosłego taka jest, tematyki. Mowa to o
chorobie, chorobie jaką jest rak. Potworna choroba, która z każdym rokiem zabiera ze sobą przerażającą liczbę ludzi. Sieje spustoszenie w naszym organizmie i nie pozwala na normalne funkcjonowanie. I właśnie z takim ograniczeniem spotyka się Hazel, główna bohaterka. Dnie spędza czy czytaniu swojej ulubionej książki czy oglądaniu America's Next Top Model. Zrezygnowała z uczestnictwa w grupie wsparcia, która przygnębiała ją jeszcze bardziej. Jednak jeden dzień, w którym na spotkaniu się pojawiła, odmienił resztę życia, jaka jej pozostała.
Hazel to inteligentna młoda dziewczyna, można powiedzieć filozofka. Bo kto nie zastanawiałby się nad sensem życia, budząc się z myślą, że to właśnie ten dzień może być jego ostatnim? Mimo iż była to niejako oznaka dojrzałości u (szesnastoletniej!) bohaterki, niesamowicie mnie ona irytowała. Moim zdaniem, było to robienie z niej dorosłej osoby na siłę. Niestety, nie jest to pierwsza pozycja, w której pojawia się taka sytuacja. Miałam z nią do czynienia przy okazji lektury Niebo jest wszędzie, która podejmowała równie drażliwy temat co rak. W której nastoletnia bohaterka wykazywała się niezwykłą dojrzałością intelektualną, która mnie tak bardzo denerwuje.
Takim samym, jak Hazel, nastolatkiem, jedynie o rok starszym, jest Augustus. Chłopak, którego dziewczyna poznała na spotkaniu grupy wsparcia. To, że bohaterowie zostaną parą jest oczywiste. Zakochują się w sobie, spędzają razem czas, zachwycają się tą samą książką. Wszystko to - no może oprócz książki - już gdzieś było! I to co autor chciał wyrazić tematyką książki, można jeszcze uznać za oryginalne, ale relacje głównych bohaterów, jak dla mnie, są już oklepane. Nie powiem, każda miłość, na swój sposób, jest oryginalna. Jednak tutaj wydawała mi się ona... przesłodzona? Nie wiem czy jest to dobre słowo określające uczucia dwóch osób chorych na raka, ale mam nadzieję, że czytając tę recenzję, zrozumiesz o co mi chodzi.

 „-Nie zabijają, dopóki ich nie zapalisz - powiedział, kiedy samochód zatrzymał się przy nas. - A ja nigdy żadnego nie zapaliłem. Widzisz, to metafora: trzymasz w zębach czynnik niosący śmierć, ale nie dajesz mu mocy, by zabijał.”

Wspominałam już, że temat, jaki autor porusza w książce, do najłatwiejszych nie należy. Trzeba przyznać, że podjął duże wyzwanie pisząc o tak ważnych sprawach. Nie wiem czy pisał ku pokrzepieniu serc ludzi chorujących na raka? Czy po to, żeby pokazać, iż marzenia się spełniają? Tego nie wiem, niech każdy Gwiazd naszych wina wydaje mi się być bezosobowa. Wątpię, czy na długo pozycja zostanie w mojej pamięci. Nie dostrzegłam w niej nic nowego, nie nauczyłam się niczego. Wiem, że nie wszystkie książki służą ku temu, ale po tej spodziewałam się czegoś więcej.
zinterpretuje tę książkę według swoich upodobań. Nie chcę niczego narzucać, jednak muszę przyznać, że się zawiodłam. Akcja niby toczy się cały czas, jednak jest tak, jakby nie było jej wcale. Teraz, po lekturze i po czasie, który od przeczytania minął,

 „Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w konstelacje.”

Mam też pewną zagwozdkę, która nie daje mi spokoju. Mimo tych minusów, które wymieniłam w akapicie wyżej, pochłonęłam tę książkę bardzo szybko. Z zamiarem przeczytania kilku pierwszych stron usiadłam wieczorem, a za nim się spostrzegłam dobiłam do strony setnej. Następnego dnia książkę skończyłam. Nie wiem tylko czy jest to zasługa stylu, jakim posługuje się autor, prostym i klarownym dla młodzieży, czy wielkością czcionki, która sprzyja szybkiemu czytaniu.

 „Nie masz wpływu na to, że ktoś cię zrani na tym świecie, staruszku, ale masz coś do powiedzenia na temat tego, kim ta osoba będzie. Podoba mi się mój wybór.”

Słowem końca chcę powiedzieć, że na książce się zawiodłam. Szanuję zamiar autora, napisanie książki poruszającej drażliwy temat, jednak spodziewałam się czegoś więcej.
Z czystej ciekawości sięgnę po inne książki Johna Greena, ponieważ mam nadzieję, że inne wyszły mu lepiej.

Książka dostępna w księgarni Gandalf

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Przeczytam tyle, ile mam wzrostu

8 komentarzy:

  1. No muszę przyznać, że opinia interesująca. Po wstępie zastanawiałam się, czy będziesz bardziej na tak, czy na nie ;) Dobrze, że powstają tak różne opinie i każdy ma swoje spojrzenie na książki, bo gdyby każdy pisał "Fajna książka, polecam" to całe to pisanie swoich opinii nie miałoby sensu ;)

    Ja dopiero zaczynam czytać i jestem na 110 stronie, ale ciężko mi powiedzieć co sądzę na temat tej książki. Rzeczywiście szybko się czyta, ale nie potrafię się określić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku pisania tej recenzji, ja sama nie wiedziałam czy jestem na tak, czy na nie. To wypłynęło w trakcie pisania. ;)
      Przy publikowaniu tego tekstu miałam pewne obawy, bo hejterzy i w ogóle. Ale skoro to moja opinia, moje odczucia i mój punkt widzenia to czym mam się przejmować? Przecież o gustach się nie dyskutuje... :)

      Usuń
    2. Dokładnie tak. A nawet jak się jakiś 'hejter' znajdzie to jego problem. To Twój blog i Twoje opinie do których masz święte prawo! :)

      Usuń
  2. Twoja opinia jest chyba pierwszą negatywną opinią, jaką czytałam. Mimo wszystko, przeczytam tę powieść, bardzo mnie ona ciekawi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś musi być ten pierwszy raz. A lekturę polecam, choćby dlatego, żeby wyrobić sobie własną opinię. :)

      Usuń
  3. Zamierzam spróbować mimo wszystko! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Może najpierw odniosę się do jednego z ostatnich akapitów, tego o języku i szybkości czytania: a nie miałaś takich odczuć również przy innych młodzieżówkach? Cały czas się nad tym zastanawiam, bo zawsze, gdy czytam młodzieżówki mam wrażenie, że są one napisane "pustym" językiem. Szybko, lekko, bez obrażeń. Larssona też się błyskawicznie czyta, Musierowicz też się błyskawicznie czyta, ale to jest wyższa szkoła jazdy. Całkowicie co innego.

    W swojej "recenzji" napisałam, że dla mnie to nie jest książka o raku. O raku to traktuje "Na koniec świata" czy "Bez mojej zgody" (chociaż ta druga strasznie zawoalowana). "Gwiazd naszych wina" jest, moim zdaniem, całkowicie inna. Książka o nastolatkach, o ich problemach. Z robieniem Hazel na dorosłą, też nie mogę się zgodzić. Ona musiała dorosnąć szybciej. Sama znam kilka osób z podobnym myśleniem, w podobnym wieku, które wcale nie są chore na raka. Po prostu życie. I wtedy ta książka się przydaje.

    A samo opakowanie. Cóż, parą musieli być, wiadomo, na końcu ktoś musiał umrzeć, wiadomo, a rak to nie drażliwy temat, tylko aktualnie materiał do robienia wielkiej kasy. Przynajmniej w większości przypadków. Czysty marketing. Dla mnie jednak ta książka ma drugie dno, znaczenie nie tylko rakowe, puenty poukrywane, a nie tylko śmierć.

    No i szkoda, że to po mojej recenzji sięgnęłaś po tę książkę i się rozczarowałaś. Ale bywa, książki, życie;)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po książkę sięgnęłam, bo wygrałam ją w konkursie szkolnym, także wszystko jest w porządku. :)

      Ale dziękuję za taki komentarz. Na pewno dał mi wiele do myślenia. Cieszę się, że mogłyśmy porównać swoje opinie. :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...