Nie przeklinamy, wypowiadamy się na dany temat, szanujemy innych uczestników dyskusji.
Jasne? No to zaczynamy.
Współprace recenzenckie
Współprace recenzenckie to temat wałkowany już wielokrotnie. Czy to na blogach, czy na różnych portalach związanych z literaturą i recenzjami. Cóż, dziś ten temat poruszę po raz kolejny, bo pomysły na kolejne kąciki dyskusyjne powoli mi się kończą.
Od czego by tu zacząć...
Współpraca recenzencka powinna być dla blogera nagrodą. Nagrodą za dobrze wykonywaną pracę, za dobre recenzje, za to, że rozwija swoją pasję, za to, że kocha książki. Tymczasem jest inaczej. (nie chcę nikogo obrażać, więc niech nikt nie bierze tych słów do siebie, bo piszę o ogóle) Pierwszy lepszy bloger po miesiącu czy dwóch blogowania, mający na swoim koncie kilka recenzji, pisze do kilkunastu wydawnictwa z zapytaniem o współpracę, bo przecież darmowe książki dają! Darmowe tyle, o ile. Moim zdaniem te książki takie całkiem darmowe nie są. Bo przecież musimy poświęcić swój czas na ich przeczytanie, potem piszemy ich recenzje, wkładamy w to wysiłek! Co z tego, że intelektualny? Czy to mniej znaczy?
Wydaje mi się, że "świeży" recenzent, który po kilku tygodniach swojej "kariery" w blogosferze pisze do kilku wydawnictwa na raz z nadzieją na kilka darmowych egzemplarzy, tak naprawdę porywa się z motyką na Słońce. No taka jest prawda. Bo jaka jest pewność, że ten bloger niedługo nie zamknie swojego bloga? Nie znudzi się? Jasne, jeśli to jest czyjaś pasja to co innego, ale i tak wydaje mi się, że należy sprawdzić samego siebie. Czy się podoła? Zacznijmy może od narzucenia sobie pewnych zasad. Regularne recenzje, jakiś limit książek na tydzień/ miesiąc. Bo przecież decydując się na współpracę, będziemy mieli narzucone terminy w jakich recenzja powinna się ukazać, tak? I mimo iż nie są one tak bardzo restrykcyjne, to jakaś odpowiedzialność na nas spada, prawda?
A co mają sobie myśleć wydawnictwa, czy nawet inni blogerzy, o osobie, która nie potrafi dotrzymać danego słowa? Pewnie chciał/chciała tylko darmowych książek i nie pomyślała o obowiązkach, jakie się z tym wiążą.
Mam więc dla "świeżych" blogerów dobrą radę. Zanim zdecydujecie się na jakąkolwiek współpracę zastanówcie się czy macie na to czas i ochotę, ale tak naprawdę. Niech to nie będzie impuls, który Was do czegoś zobowiąże, a Wy nie dacie potem rady, bo to ma być przyjemność i nagroda, a nie przykry obowiązek.
Zapraszam do dyskusji!