7 sie 2014

Przepis na święta - Debbie Macomber

Tytuł: Przepis na święta
Autor: Debbie Macomber
Wydawnictwo: Mira
Ilość stron: 239
Ocena: 3.5/6
Jest upalne letnie popołudnie. Jedyne o czym marzysz, to zalęgnąć na hamaku w ogrodzie, ze szklanką mrożonej herbaty w dłoni i miło spędzić resztę dnia. Czy masz coś przeciwko temu, żeby potowarzyszyła Ci lekka i przyjemna książka? Czas szybciej minie, a i Ty się bardziej zrelaksujesz, poznając historię Emmy. Może przeniesiesz się w czasie i w oka mgnieniu kwitnący zielenią ogród zamieni się na podwórko zasypane śniegiem? Uciekniesz od tego skwaru i pomożesz Emmie w przeprowadzeniu wywiadów. Co Ty na to?

Jak już zdążyliście się pewnie domyślić po wstępie - jest zima, Emma jest dziennikarką, która dostaje zlecenie przeprowadzenia wywiadów z trzema finalistkami konkursu na najlepszy świąteczny keks. Młoda kobieta nie przepada za tym ciastem, jak i za samymi świętami, jednak w tym zleceniu dostrzega dla siebie szanse, dzięki której będzie mogła się wybić i rozpocząć prawdziwą dziennikarską karierę. Ale na jej nieszczęście, na wszystkie trzy wywiady będzie musiała lecieć małą i ciasną awionetką z amantem, któremu najwyraźniej wpadła w oko. Początkowa niechęć do aroganckiego Olivera z czasem przemieni się w zupełnie inne uczucie. Ale czy na długo?



Przepis na święta to nie jest moje pierwsze spotkanie z piórem Debbie Macomber. Miałam okazję do zapoznania się z jej twórczością między innymi przy lekturze Sklepu na Blossom Street, który okazał się przeuroczą obyczajówką z ciekawą fabuła i ciekawymi bohaterami. Niestety Przepis... na tle Sklepu... nie wypada już tak dobrze. A dlaczego? Czytajcie dalej.

Fabuła, która na początku zapowiadała się ciekawie na kolejnych kartach tej książki tylko traciła. Miałam nadzieję na przyjemną i lekką obyczajówkę z interesującym wątkiem miłosnym. Dwa pierwsze oczekiwania zostały spełnione, gorzej z tym ostatnim. A stało się tak głównie za sprawą bohaterów, którzy okazali się być wyjątkowo płytcy i słabo wykreowani. Oczywiście, że nie spodziewałam się bohaterów rodem z  Wichrowych Wzgórz, ale też nie myślałam, że Ci tutaj okażą się tak powierzchowni.
Główna bohaterka budziła we mnie skrajne uczucia. Były chwile, kiedy naprawdę ją lubiłam, ale bywały też momenty, kiedy chciałam cisnąć tą lekturą o ścianę. Działo się to za sprawą niezdecydowania Emmy, które doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Wahając się niczym rozkapryszona nastolatka, ta "kobieta" szczerze mnie irytowała. Chodzi mi głównie o momenty, kiedy w jednej chwili nienawidziła Olivera z całego serca, a w następnej pragnęła wepchnąć mu język do gardła. Czy tak się zachowuje dojrzała kobieta, która chce osiągnąć dziennikarską karierę? Okay, rozumiem, że miłość powoduje rożne zachowania u ludzi, ale żeby tak ze skrajności w skrajność? Najpierw robi nadzieję facetowi, żeby w następnej chwili, kiedy ten robi jej romantyczny prezent (tak, kupno choinki jest romantycznym prezentem), gardzić jego uczuciami? Irytowało mnie to strasznie.

Tak jak wspomniałam wyżej - całość jest lekka i przyjemna w odbiorze, dzięki czemu spędziłam z tą książką niecałe dwie godzinki, co z jednej strony było i wadą, i zaletą. Wadą dlatego, że nim akcja dobrze się rozwinęła, ja już czytałam ostatnie zdania. A zaletą, ponieważ nie musiałam spędzać ani chwili dłużej z niezdecydowaniem Emmy, co przyjęłam jako nagrodę za moje dobre uczynki.
I szczerze mówiąc nie wiem, czy warto Wam polecać tę książkę. Może jeśli sami chcecie przekonać się, czym tak bardzo irytowała mnie główna bohaterka, to zaproponowanie Wam tej książki jest dobrym pomysłem. Ale jeśli na półce czekają na Was lepsze lektury, to odradzam sięgnięcie po tę pozycję.

P. S. Jeśli zamierzacie czytać tę książkę w okresie świątecznym, to lepiej tego nie róbcie. Wasz świąteczny nastrój i chęć bycia miłosiernym, może zamienić się w dziką furię, a z karpia zostanie miazga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...