26 sty 2013

Kot w stanie czystym - Terry Pratchett, Gray Jolliffe

Tytuł: Kot w stanie czystym
Autor: Terry Pratchett,
 Gray Jollifee
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 115
Ocena: 4/6
Koty to niezwykłe istoty. To indywidualiści. Nie da się im narzucić swojej woli. Zawsze wybiorą swoją własną ścieżkę, nie patrząc na to czy podoba się to ich właścicielowi.
Jednak mają one również swoją drugą naturę. Te czworonożne, puchate kulki są strasznie milusińskie. Lubię się łasić - zwłaszcza wtedy, kiedy przygotowuje się właśnie coś do jedzenia. Przyjemnie mruczą - zazwyczaj w środku nocy, gdy zgłodnieją, a właściciel smacznie sobie śpi.
 Czasem lekko zadrapią, myląc Twoją rękę z zabawką na baterie, ale tak naprawdę to niewielka jest cena za taki kłębek puchatej miłości. Wystarczy dać jeść, pić i otoczyć kota właściwą opieką, a on na pewno się Wam odwdzięczy.
Jakie są Prawdziwe Koty? Czym różnią się koty niePrawdziwe od tych Prawdziwych?
Czy Prawdziwy Kot wystąpiłby w reklamie puszki kociej karmy?

Prawdziwy Kot...
Prawdziwe kory nigdy nie jedzą
z miseczek (a przynajmniej nie z takich,
które są oznaczone DLA KOTA).
Prawdziwe koty nigdy nie noszą obroży przeciw pchłom...
ani nie pojawiają się na kartkach urodzinowych...
anie nie gonią niczego, co ma w środku dzwoneczek.
Prawdziwe koty jedzą tarty. I podroby. I masło.
I wszystko inne, co zostanie na stole. Potrafię usłyszeć
otwierające się drzwi lodówki dwa pomieszczenia dalej.
Prawdziwe koty nie potrzebują imion.
Ale często są imionami nazywane.
,,Aarghwynochastądtydraniu'' świetnie się do tego nadaje.

W książce Kot w stanie czystym autorzy przedstawiają nam kota z prawdziwego zdarzenia.  Jego kocią naturę, jaką jest strach przed weterynarzem i dar słuchu absolutnego, którym wykazują się zazwyczaj wtedy, kiedy przygotowuje się coś do jedzenia. Taki kot nie napije się wody z przeznaczonej do tego miseczki, a usiądzie pod kranem i będzie czekał, aż zleci zbawcza kropla niesamowicie orzeźwiającej kranówki, bo przecież woda w misce służy do moczenia łap i rozchlapywania jej wszędzie wokół.
Kot nie da się nabrać na rozkruszoną tabletkę wymieszaną z kocim jedzeniem, choćby tym najdroższym, które jeszcze wczoraj tak bardzo mu smakowało. Nie, nie. On jest na takie sztuczki za sprytny. Choćby miał głodować, to jedzenia, w którym tabletka rozkruszona jest ma miliard ziarenek nie tknie.
To są Prawdziwe Koty. Prawdziwymi kotami nie nazwiemy takich, które reklamują kocią karmę czy inne tego typu rzeczy. Nie są to koty rodowodowe, a takie, które same wybierają sobie właściciela, bezczelnie miaucząc o coś do jedzenia pod jego oknem.
Może jakaś cząstka dawnego instynktu w nich została, ale nie uwidacznia się na tyle, by taki kot był Kotem Prawdziwym.

 Byłam ciekawa tej książki, po pierwszej recenzji, jaką o niej przeczytałam. Zainteresował mnie opis z tyłu okładki i miałam nadzieję na zabawne przedstawienie kocich nawyków i upodobań, które autorzy opisali w książce. Koty w stanie czystym były już w drodze, a ja spotkałam się z dość niskimi ocenami tej pozycji. I wtedy naszły mnie pewne wątpliwości, lecz wciąż chwytałam się nadziei, jaką napawała mnie pierwsza przeczytana recenzja.
Niestety, muszę przyznać, że na tej lekturze się zawiodłam. Zabawnie było... momentami.
Można powiedzieć, że chwilami nie rozumiałam co autorzy chcieli przekazać. Niektóre zdania był tak pogmatwane, że trudno było pojąć ich sens. Były za bardzo rozbudowane, także na końcu takiego zdania nie pamiętałam o co chodziło w jego początku. I to jest chyba największy minus tej pozycji, pomijając to, że wcale nie było tak zabawnie jak wydaje się, kiedy czytamy opis.
Czytałam o innych pozycjach, które wyszły spod pióra Terry'ego Pratchetta i wywnioskowałam, że stać go na więcej niż to, co pokazał w tej książce. Dlatego chcę dać temu autorowi jeszcze jedną szansę, czytając w przyszłości jego inne pozycje, które - mam nadzieję - będą zabawniejsze niż ta.

Całość przypomina książkę dla dzieci, jednak wcale taka nie jest. W środku znajdziemy ilustracje, którymi są opatrzone poszczególne działy.
Autorom trzeba przyznać, że napisali książkę z humorem, ale nie powalającym na kolana. Czasem zdarzało mi się uśmiechnąć, kiedy wyobrażałam sobie poszczególne scenki, ale spodziewałam się czegoś więcej.
Czy polecam? Nie jestem w stanie powiedzieć komu i czy w ogóle tę książkę mogę polecić. Zastanówcie się sami. Nie chcę polecić Wam złej książki ani odwieść od niej, jeśli niektórym się podoba.

 Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości księgarni Gandalf

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Przeczytam tyle, ile mam wzrostu

6 komentarzy:

  1. Mimo Twojej recenzji, ja z wielką ochotą sięgnęłabym po tę książkę. Już po tym krótkim fragmencie, który zamieściłaś widzę, że mój kot jednaj jest prawdziwy...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię kotów. Denerwują mnie, ale na swój sposób są śmieszne:) CO do książki to czuję, że nie do końca przypadnie mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Kiedy czytałam swoją recenzję jeszcze raz, myślałam, że wyszła negatywnie, ale widzę, iż się myliłam. :D

      Usuń
  4. Niee ;) jakoś nie ciągnie mnie do tego typu ksiażek

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...