22 sty 2013

Jeżynowa zima - Sarah Jio

Tytuł: Jeżynowa zima
Autor: Sarah Jio
Wydawnictwo: Społeczny Instytut
Wydawniczy Znak
Ilość stron: 344
Ocena: 5.5/6
Ciepła książka, która posiada swoisty klimat i potrafi czytelnika wciągnąć tak bardzo, że zapomina o całym świecie i nie odłoży lektury dopóty, dopóki nie przeczyta jej od deski do deski.
Zapewne każdy z Was wyobraził sobie teraz inną książkę, prawda? Taką, która idealnie pasuje do przedstawionego wyżej opisu. Dla mnie taką pozycją jest Jeżynowa zima, na temat której opinią, chciałabym się teraz podzielić z osobami, które dotychczas po nią nie sięgnęły.

Kiedy niespodziewany nawrót zimy paraliżuje miasto, Claire ma wrażenie, że pogoda doskonale odzwierciedla chłód panujący w jej sercu. Przeżyła tragiczny wypadek, po którym nie może się podnieść. Dopiero dziennikarskie śledztwo w sprawie zaginionego przed laty chłopca pozwala jej zapomnieć o własnym nieszczęściu.

W miarę jak kolejne tropy odkrywają przed nią historię uprowadzonego chłopczyka i poszukującej do pełnej nadziei matki, Claire powoli uczy się żyć na nowo. A to jeszcze nie wszystko: ślad zaginionego Daniela zaczynają w zagadkowy sposób splatać się z losami jej własnej rodziny...

Książka opowiada historię dwóch kobiet - Very Ray i Claire. Poznajemy zdarzenia, które miały miejsce w roku 1933 i osiemdziesiąt lat później. Dwie historie, które łączy tak wiele... Dwie bohaterki, które są do siebie tak niesamowicie podobne... Dwa wieki, dwie obce sobie kobiety, które łączy jedna wspólna strata...
Vera straciła synka Daniela. Wyszła wieczorem do pracy, a kiedy wróciła, jego już nie było. Nie może liczyć na pomoc policji, oni sądzą, że dziecko uciekło i samo wróci. Trzylatek, który wyszedł w piżamie z domu w sam środek zimy, ma sam wrócić z powrotem? Oczywiście, pytanie retoryczne. Matka jest pewna, że chłopiec został porwany, ale dlaczego, po co i przez kogo? Tego nie wie nikt.
Zrozpaczona Vera postanawia szukać go na własną rękę, chwytając się każdej szansy natrafienia na ślad Daniela. W ostateczności jest zmuszona poprosić o pomoc ojca chłopczyka. Mężczyznę, którego kochała. Mężczyznę, który dał jej największy w świecie skarb. Mężczyznę, którym już nigdy nie stworzy rodziny...

Claire nie może pozbierać się po wypadku, do którego doszło rok temu. Każde wspomnienie tamtego dnia boli tak samo mocno, jak gdyby miał on miejsce przed kilkoma sekundami.
Pogoda za oknem również nie sprzyja jej nastrojowi. Niespodziewany nawrót zimy, w maju! Zupełnie jak przed osiemdziesięcioma laty...
Młoda dziennikarka dostaje polecenie napisania artykułu o niespodziewanym ataku mrozu. Jednak za taką błahą sprawą, kryje się o wiele tragiczniejsza historia, który pozwoli Claire odbudować swoje życie.
Okazuje się, że osiemdziesiąt lat przedtem, w 1933 roku miał miejsce taki sam atak zimy jak wówczas. Podczas trwania tej pogodowej anomalii ginie chłopczyk. Trzyletni Daniel Ray.
Bohaterka z całych sił stara się rozwikłać tajemnicą zaginięcia dziecka, którego stratę odczuwa jak stratę własnego. Nie wie czy chłopiec nadal żyje. Nie ma żadnego punktu zaczepienia, na którym mogłaby oprzeć swoją historię. W końcu trafia na trop. Jednak w jej artykule jest coraz więcej niewiadomych, ciągle czegoś brakuje. Co stało się z małym Danielem? Gdzie jest jego ojciec? Kim on w ogóle był?

Powiem, że Jeżynowa zima wciągnęła mnie od pierwszych stron. Mimo że wcześniej nie wydawała mi się zbyt interesującą książka, co wywnioskowałam z opisu z tyłu okładki. Jednak bardzo się myliłam.
Świetnie poprowadzona akcja, która momentami trzyma w napięciu i intryguje. Coraz szybciej chcemy przewracać kolejne strony, żeby tylko dowiedzieć się jak potoczyły się losy Very i Claire. Są to bowiem dwie odrębne historie, które na końcu książki łączą się w całość.
I chciałabym tutaj wspomnieć o jednym, maluteńkim minusie tej książki, jakim jest lekka przewidywalność. Były momenty, w których sama dodawałam dwa do dwóch i zarysowywała mi się akcja, która miała miejsce na następnych stronach. Jednak obstaję przy zdaniu, że książka również ma momenty, które trzymają nas w napięciu.

Jeżynowa zima jest podzielona na rozdziały. Na zmianę naszymi narratorkami są Claire i Vera, które opowiadają o wydarzeniach mających miejsce w ich życiu.
Vera opowiada nam o stracie dziecka, a Claire o swoim artykule, ale i o życiu codziennym. O życiu po wypadku, a raczej o tym, co z niego zostało.

Książkę polecam szczególnie paniom, bo to chyba dla nich najodpowiedniejsza lektura. O stracie, o małżeństwie, o rodzinie.
Historie, które chwytają nas za serce i zasługują na uwagę. :)

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości księgarni Gandalf
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Przeczytam tyle, ile mam wzrostu

8 komentarzy:

  1. Wydaje się być ciekawa, więc czemu nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam na nią ochote już od listopada, chyba czas w końcu się za nią rozejrzeć ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam książki od których nie można się oderwać. Wiem wtedy na pewno, że pozycja jest warta uwagi. Swoją recenzję zaciekawiłaś mnie co do "Jeżynowej zimy".

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta historia bardzo mnie zachęca :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam inną powieść Sarah Jio, która bardzo mnie zaskoczyła, bo była naprawdę wciągająca, czego się nie spodziewałam:) Tę mam w planach, bardzo podoba mi się opis fabuły, akurat coś dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Musze się rozejrzeć za tym tytułem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię czasami sięgać po takie typowo kobiece powieści, które rozgrzewają moje serce... "Jeżynowa zima" wydaje się interesującą lekturą, więc rozejrzę się za nią. :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...