Tytuł: Księżniczka z lodu Autor: Camilla Lackberg Wydawnictwo: Czarna Owca Ilość stron: 424 Ocena: 3/6 |
Nic nie wskazywało na to, iż ten dzień będzie różnił się od innych. Erika rozpoczęła go jak każdy inny, jednak los miał względem niej inne zamiary. Kiedy kobieta znajduje ciało swojej przyjaciółki z dzieciństwa, jej życie zmienia się o 180 stopni, choć ona sama nie jest tego jeszcze świadoma. W chwili, gdy zostaje poproszona przez rodziców zmarłej o napisanie kilku słów o ich córce, Erika postanawia rozpocząć własne małe śledztwo. Bo to, że Alex nie popełniła samobójstwa, jest dla niej jasne już prawie od samego początku...
Tak, jak wspomniałam już we wstępie - Camilla Lackberg jest jedną z najpopularniejszych autorek kryminałów dzisiejszych czasów. Jej książki popularne są na całym świecie i zbierają wiele pozytywnych opinii. Jednak z Księżniczką z lodu jest nieco inaczej. W sprawie tej powieści Czytelnicy dzielą się na dwie grupy: na tych, którzy są tą pozycją zachwyceni i na tych, którzy się niej zawiedli. A jak jest w moim przypadku?
Cóż, powiem tak: nie mam zamiaru wychwalać tej książki pod niebiosa, bo na to nie zasługuje, ale nie mam też zamiaru mieszać jej z błotem. Jestem gdzieś po środku.
Jak w Fabrykantce aniołków fabuła była naprawdę wciągająca i ciągle się coś działo, tak w Księżniczce z lodu autorka bardziej skupiła się na psychice bohaterów, więc i wartkiej akcji było zdecydowanie mniej. Aczkolwiek nie jest to największa wada tej pozycji.
Jeśli chodzi o samą fabułę, to była ona dla mnie dość przewidywalna, bo praktycznie już na samym początku, kiedy poznałam wszystkich bohaterów, domyślałam się, kto jest mordercą, a zakończenie tylko utwierdziło mnie w tym przekonaniu. I choć zdarzały się momenty, kiedy jakieś wypływające na wierzch fakty mnie zaskakiwały, to ich ilość była niewspółmierna do tych fragmentów książki, kiedy po prostu wiedziałam już co będzie dalej. Jest to dla mnie ogromny minus, bo najgorszą wadą kryminałów, ale i w ogóle wszystkich książek, jest właśnie przewidywalność.
Pomówmy teraz chwilę o bohaterach, którzy także nie są najmocniejszą stroną tej lektury. (A co jest? - chciałoby się zapytać...) Wszyscy wydawali mi się wyjątkowo nudni, płascy i szarzy i nie szukajmy dla nich usprawiedliwienia w porze roku, podczas której akcja książki ma miejsce. Po prostu autorka się nie popisała i nie uważam, żeby było to jej najlepsze dzieło. Bo na pytanie: co jest najmocniejszym punktem tej książki? Odpowiedziałabym: okładka. Bo taka jest prawda. To ona intryguje bardziej niż fabuła nakreślona przez autorkę. To ta okładka ma w sobie więcej dynamizmu niż wszyscy bohaterowie tej książki razem wzięci. Mimo iż przedstawia fioletową rękawiczkę na biało-szarym tle.
Słowem podsumowania, chciałabym Wam tę książkę odradzić, co chyba dzieje się pierwszy raz w przypadku książek Camilli Lackberg. Po prostu jeśli macie lepsze tytuły w zanadrzu, to sięgnijcie po nie, a za tę pozycję weźcie się, kiedy... Albo nie, w ogóle się za nią nie bierzcie.
Na pewno nie jest to moje ostatnie spotkanie z twórczością tej autorki, ale myślę, że przyda się mała przerwa, żebym mogła zapomnieć o tym faux pas, jakim jest Księżniczka z lodu.
"Księżniczka z lodu" to niestety nie jest dobry początek z twórczością Camilli... ale jednak jest to pierwsza książka z serii, wiec logiczne, że większość osób zaczyna od niej. Później Camilla pisze już o niebo lepiej - jestem jej wielką fanką :)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Ja byłam, do tej pory... Aczkolwiek mam nadzieję, że tak słabo wypadła tylko ta książka. :)
UsuńNo to faktycznie można zacząć z nią niefortunną przygodę, chociaż moja mama zaczęła właśnie od "Księżniczki w lodu" i się nie zraziła :)
OdpowiedzUsuńJa też nie mam zamiaru się zrażać, ale przyda mi się mała przerwa. :)
UsuńJa czytałam Księzniczkę jaką pierwszą i po Kamieniarzu już wiem, że nie należała ona do najlepszych :)
OdpowiedzUsuńJa mam do porównania "Fabrykantkę aniołków", na tle której "Księżniczka z lodu" wypada naprawdę marnie.
UsuńMyślałam że lepiej wyjdzie ta książka. Co do reszty jej dzieł miałam okazję przeczytać, lecz od kilku miesięcy nie mogę przełknąć żadnego kryminału. Spróbuję kiedy indziej. :)
OdpowiedzUsuńJa też ostatnio stawiam raczej na lżejsze książki i czekam, aż wróci ochota na dobry kryminał. :)
UsuńTo prawda, ten tom serii nie jest najlepszy;)
OdpowiedzUsuńJak na razie najbardziej podobały mi się Kaznodzieja i Kamieniarz;)
Mi tam "Księżniczka..." się podobała. Traktowałam ją bardziej jako powieść obyczajową niż rasowy skandynawski kryminał. Na półce mam jeszcze kilka innych powieści tej autorki i mam w planach zapoznać się z nimi... kiedyś :)
OdpowiedzUsuń