Tytuł: Mózg Kennedy'ego Autor: Henning Mankell Wydawnictwo: W.A.B. Ilość stron: 410 Ocena: 4/6 |
Poznajemy Louise Cantor, archeolożkę, która wybiera się z wizytą do syna. Niestety znajduje go martwego w jego mieszkaniu. To wydarzenie wywraca życie Louise do góry nogami. Po żałobie którą odbyła, kobieta wyrusza na poszukiwania ojca syna, żeby poinformować go o śmierci Henryka. Jej "przygody" kierują ją aż na Czarny Ląd. Do samego serca Afryki. Czy tam znajdzie prawdę o rzekomo "samobójczej" śmierci syna?
Ten kryminał Mankella jest inny niż wszystkie.
Po pierwsze, nie ma tu Kurta Wallandera, którego postać bardzo polubiłam przy okazji czytania Piątej kobiety czy Nim nadejdzie mróz. Jest to książka, w której ani jednym słowem nie jest wspomniany ten bohater. Zupełnie odmienna historia.
Początkowo mnie to zniechęciło, bo do komisarza się przywiązałam i myślałam, że kryminał bez niego to już nie będzie kryminał. I nie pomyliłam się.
Po tytule, opisie z tyłu książki i po ciekawie zapowiadającym się wstępie spodziewałam się czegoś więcej. Czarna seria zobowiązuje do innych mrocznych elementów, aniżeli ciemnoskóry mężczyzna na okładce.
Jest to bardziej powieść społeczno-obyczajowa, aniżeli kryminał w stylu Henninga Mankella. Książka w ogóle do tego autora niepodobna.
Aczkolwiek mimo tychże wad, opowieść mnie wciągnęła. Doprawdy zainteresowały mnie dalsze poszukiwania zdesperowanej matki, która za wszelką cenę chcę udowodnić szwedzkiej policji, ale także samej sobie, że jej syn nie był zdolny do popełnienia samobójstwa, mimo iż wszystkie dowody twardo na to wskazują.
Znaczna część akcji dzieje się w Afryce. I przyznam, że bardzo mi się to podobało. Kryminał szwedzki, ale akcja dzieje się w Afryce - połączenie, które przypadło mi do gustu.
Jeśli chodzi o samą fabułę, to mam do niej kilka zastrzeżeń.
Po pierwsze: za mało kryminału w kryminale. Wstęp zapowiadał się dobrze, była nuta tajemniczości i interesująca zagadka mózgu prezydenta Kennedy'ego do rozwiązania, co muszę przyznać, intrygowało mnie w tej książce najbardziej. Niestety, wątek zaginionego narządu nie jest zbyt rozbudowany. Parę informacji na początku, wtrącenie w środku i nierozwiązana zagadka do końca książki... Przykre, bo ten wątek miał potencjał.
Poza tym zakończenie, które szczerze mnie rozczarowało. NIC nie zostało wyjaśnione, no chyba że, ta powieść była tak zawiła i skomplikowana, że ja nie znalazłam odpowiedzi na żadne z ważnych pytań, nie mówią o rzekomym "samobójstwie" Henryka.
Słowem podsumowania pragnę Was ostrzec, iż nie jest to kryminał, jakiego można się spodziewać po Henningu Mankellu. Jeśli spodziewacie się dreszczyku emocji czy czegoś w tym stylu, to nie ta książka. Aczkolwiek, jeśli jesteście fanami tego autora i jesteście ciekawi, jak wypadł pisząc tę książkę to Wam ją polecę. Bowiem musicie wiedzieć, iż ta książka nie jest zła, nudna czy jakaś beznadziejna. Nie, ona po prostu nie jestem kryminałem i tym, czego po Mankellu można się było spodziewać. Jest to dobra książka, której fabuła nas wciąga i szybko i przyjemnie się ją czyta. Niesie ona ze sobą coś więcej niż puste słowa nadrukowane na kartki. To jest jakieś przesłanie. Ta powieść chce zwrócić naszą uwagę na losy ludzi w Afryce, na ludzi, którzy w tym kraju chorują na AIDS. Pod tym względem zdecydowanie warto tę książkę przeczytać.
Przyznam, że nie czytałam jeszcze żadnej książki tego autora. Muszę nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Świetnie pisze :)
Usuń